Historia – Chicago
Masakra w Dzień Świętego Walentego
Z wózka inwalidzkiego Conor może się tylko podnieść z asystą. Ma zapewniona opiekę 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 w roku. W tym stanie znajduje się od prawie 50 lat. Do jego 25 roku życia nie było ważniejszej bójki na północnej stronie Chicago, w której by nie brał udziału. Wodził rej wśród młodzieży. Przystojny, rzutki, bogaty, przeszedł na ciemną stronę życia miejskiego. Francuzi mówią noblees oblige – szlachectwo zobowiązuje. W przypadku Conora pochodzenie go zobowiązywało nie do ułożonego zachowania, ale do gangsterki. W końcu był wnuczkiem jednego ze najbliższych współpracowników Gorges’a Bugs’a Moran’a mafioza, który w latach 20. ubiegłego wieku podjął walkę z legendarnym Al Capone.

Table of Contents
Ma zniekształconą głowę. Po lewej stronie brakuje mu sporej części czaszki. Posiada prawie niewładną jedną rękę i nogę. Codziennie zażywa kilkadziesiąt leków. To mu pozwala jakoś funkcjonować.
– Polowali na mnie – mówił szybko, tak jakby bał się, że mu przerwę opowieść, w końcu wtedy jego życie się zatrzymało na zawsze – Ojciec dostawał sygnały, że się szykują. Trwało to miesiącami i już o tym zagrożeniu prawie zapomniałem. Handlowaliśmy, braliśmy haracze, płaciliśmy policjantom, kręciło się koło nas dużo dziewczyn. Było wesoło.
Zamach
Kochał jazdę na motocyklu. Urządzał z kolegami wyścigi po Chicago, ale też mógł swoim „bikem” umykać swobodnie, gdyż żaden samochód nie był w stanie go dogonić.
– Pamiętam tylko – kontynuował – że jechałem. Zbliżałem się do skrzyżowania. Miałem na pewno zielone światło i przycisnąłem gazu. Później długo, długo nic, czarna dziura i pokój szpitalny.
Conora rozjechał czarny mercedes. Wyjechał nieopatrznie na skrzyżowanie podczas gdy już było czerwone światło. Potwierdzili to świadkowie. Kiedy sanitariusze pojawili się na miejscu wypadku zobaczyli miazgę z motocykla i nie ruszającego się człowieka. Miał on rozbitą głowę. Na wierzchu widoczny mózg. Kiedy stwierdzili puls nie czekali i natychmiast zabrali go do szpitala. Po kilkutygodniowej śpiączce Conor przebudził się. Następnie po miesiącach rekonwalescencji wyszedł ze szpitala. Pozostał jednak na zawsze kaleką.
– Straciłem przyszłość, ale żyje. Dziękuje Bogu, że żyje – mówiąc to w oczach miał łzy.
Podziw dla gangsterów
W czasie napadu 14 lutego 1929 roku było 7 ofiar. W Chicago to nic nadzwyczajnego. Teraz przeciętnie tyle osób ginie w strzelaninach w każdy weekend. Jednak tamto zbiorowe morderstwo przeszło do historii i ciągle wraca w filmach oraz książkach. Publiczność fascynuje się tą historią. Mieści się ona charakterze amerykańskim, którego fundament ukształtował się podczas podboju Ameryki Północnej. Przemoc, zorganizowana przestępczość, podziemny świat gospodarczy, bezwzględność . Podziw części opinii publicznej nadal budzą bandyci, mordercy, których ciemna strona zdominowana jest przez brawurę, ryzyko, zmysł organizacyjny, życie pełne przygód i bogactwa zdobytego w krótkim czasie. To wywiera wrażenie na przeciętnym Johnie, który wstaje o 6 rano, spieszy do pracy, kładzie się spać o 10 wieczorem, a w weekend usmaży grilla, pogra w piłkę z dziećmi i z kolegami napije się piwa oglądając jakieś wydarzenie sportowe.
Większość porządnych obywateli w USA w dniu Świętego Walentego wysyła do przyjaciół i przyjaciółek kwiaty albo czekoladki. Al Capone wysłał do swoich nieprzyjaciół przebierańców w mundurach policyjnych i nie było to nawiązanie do święta serduszkowego.
- Straciłem przyszłość, ale żyje. Dziękuje Bogu, że żyje - mówiąc to w oczach miał łzy.
Wizja lokalna
Spaceruję w północnej części śródmieścia Chicago Tu, przy 2122 N. Clark Street, kiedyś stał garaż. Na podstawie dokumentalnych zdjęć wiem, gdzie była ściana, pod którą zostali rozstrzelani gangsterzy z bandy Morana. To dziwne uczucie deptać po miejscu, gdzie rozegrała się ta krwawa jatka. Może dlatego tam, gdzie ktoś ginie albo spoczywają szczątki ludzie stawiają znaki, krzyże itp.? Tamtego dnia przed garażem zebrało się tysiące ludzi. Wszyscy koniecznie chcieli zobaczyć zakrwawione ciała gangsterów.
Rozstrzygające starcie?
Wojna gangu irlandzkiego, zwanego Północnym z gangiem Włoskim trwała od 1924 roku. Ten pierwszy stracił kolejno trzech bossów. Dopiero gdy szefem został George „Bugs” Moran (jego matka była Polką) gang południowy Al Capone dostał parę mocnych ciosów. Zginęło kilku jego ważnych ludzi i za tym stał właśnie Moran.
Sprawa masakry w Dzień Walentynek nie jest wyjaśniona. Nigdy nie znaleziono i nie skazano sprawców rzezi. Najprawdopodobniejszy przebieg wypadków był taki: Al Capone postanowił hurtowo załatwić problem rywali z północy i wymyślił z kompanami na nich pułapkę. W garażu przy 2122 N. Clark miało dojść do sprzedaży większej partii alkoholu. Jego nabywcą miała być banda Morana. To on ustalił miejsce spotkania z człowiekiem, który oferował beczki alkoholu z Detroit. Ten człowiek był w rzeczywistości był członkiem gangu Al Capone. Wcześniej dwóch jego ludzi wynajęło naprzeciw garażu mieszkanie, z którego obserwowali aktywność ludzi Morana. Chcieli mieć pewność, że problem zostanie załatwiony za jednym posunięciem przy pomocy serii z karabinów.
14 lutego 1929 roku w Chicago było zimno; padał śnieg i wiał silny wiatr. Około godziny 10.30 rano na miejsca spotkania dotarło siedmiu ludzi. Obserwatorzy Al Capona prawdopodobnie pomylili się. Byli przekonani, że w grupie jest Moran. Mogło się tak zdarzyć, ponieważ wszyscy gangsterzy mieli postawione kołnierze i mocno naciągnięte, ze względu na pogodę, kapelusze. Moran się spóźnił. Dochodził już do garażu z innymi kompanami, gdy zobaczył dwóch policjantów. Właśnie wchodzili do wewnątrz. Cofnęli się i z ukrycia obserwowali przebieg wydarzeń. Sądzili, że mają do czynienia z nalotem policji. Kiedy jednak usłyszeli strzały zbiegli.
W garażu uzbrojeni gangsterzy czekali na szefa i transport alkoholu. Nie należeli do ludzi naiwnych, ale gdy zobaczyli policjantów poddali się ich rozkazom nie spodziewając się żadnych konsekwencji. W garażu nie było alkoholu.
Policjanci mieli dwa szybkostrzelne automaty Thomsona z charakterystycznymi bębenkami. W jakiś sposób przekonali gangsterów do współpracy. Ustawili ich pod ściana. Dokonali z bliskiej odległości egzekucji. Potem bez paniki wyszli. Wsiedli do policyjnego wozu i ślad po nich zaginał.
Jeden z gangsterów z bandy Morana Frank Gunsberg przeżył. Został poddany natychmiast przesłuchaniu. Mimo, że w ciele miał czternaście ran postrzałowych zaprzeczył, że w garażu miała miejsce strzelanina. Honorowy gangsterski kodeks w owych czasach wykluczał jakąkolwiek współpracę z organami ścigania. Nawet jeżeli to były ofiary.
EPILOG
Śmierć 7 gangsterów nie zakończyła wojny Capone z Moranem. Ten ostatni wszedł w sojusz z włoską rodziną Aiello, której patron Joseph uchodził za szefa szefów mafii chicagowskich. Sojusz skończył się dla Josepha nieszczęśliwie – został zastrzelony.
Al Capone, czyli człowiek ze szramą, stał się niepodzielnym władcą Chicago. Panowanie nie potrwało długo. Jego wyczyny stały się zbyt głośne i tworzyły niepożądaną atmosferę dla środowisk przestępczych. Chcieli łupić obywateli, ale bez rozgłosu. Przeciw Capone i Moranowi zmobilizowały się dwa środowiska. Powstał ogólnoamerykański syndykat mafijny który koordynował działanie mafii włoskiej i żydowskiej. Stanęli na jego czele Lucky Luciano i Meyer Lansky. Prawdopodobnie w jakimś sojuszu z organami ścigania, których przedstawicieli brali ogromne łapówki rozprawili się z Al Capone i Moranem. Pierwszy wylądował w więzieniu za niezapłacone podatki. Zmarł w 1947 roku mając zrujnowane zdrowie. W ostatnich miesiącach życia cierpiał na kompletną demencję. Joseph Bugsy Moran wylądował w więzieniu po zabójstwie policjanta. Zmarł w nim w 1957 roku. Zniesienie prohibicji w 1933 roku odcięło najważniejsze ówczesne źródło dochodów mafii chicagowskich.
Niesprawny Conor i jego rodzina są poza „biznesem”, w którym pracował ich dziadek. Jednak wtedy zgromadzone dobra były na tyle duże, że pomnożone przez inwestycje wystarczają wszystkim na dostatnie życie do dnia dzisiejszego.
– Conor – mówi jego opiekun – najbardziej lubi okres wakacyjny. Wybiera się wtedy na objazd okolicy swoim skuterem dla niepełnosprawnych. Nigdy nie wraca z pustymi rękoma zawsze znajdzie coś co mu się spodoba i weźmie ze sobą nie pytając właścicieli o zgodę.